piątek, 3 czerwca 2011

Zbrodnia i wyrok

Jestem bardzo sceptyczny wobec tzw. zbiegów okoliczności. Owszem, czasami się zdarzają, ale na ogół ciąg wydarzeń układa się w chronologiczny łańcuch przyczynowo-skutkowy. Jeżeli więc 1 czerwca 2011 Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie wydaje uniewinniający wyrok na polskich żołnierzy oskarżonych o masakrę ludności cywilnej w Nangar Khel, a 2 czerwca w Afganistanie w wyniku ataku talibów ginie starszy kapral Jarosław Maćkowiak, a dwóch jego kolegów odnosi rany, to na pewno nie jest to przypadek, tylko przyczyna i skutek, z których mozna wyciągnąć interesujące wnioski. Pierwszy jest taki, że afgańscy partyzanci mają źródło szybkiej informacji i błyskawicznie dowiadują się, co dzieje się w Polsce. O innych wnioskach trochę później.

O sprawie Nangar Khel dużo rozpisywała się polska prasa. Można jej wierzyć lub nie, ale dla mnie kilka bulwersujących faktów zostało przedstawionych w sposób wiarygodny. Nie można uważać za normalną i dopuszczalną w jakimkolwiek wojsku sytuacji, w której istniała nieformalna grupa, na której czele stał chorąży, a formalni dowódcy z oficerskimi stopniami byli de facto pozbawionymi znaczenia marionetkami. Ta grupa w teorii i w praktyce kierowała się przesłankami takimi jak rasizm i pogarda dla ludzi z innego kręgu kulturowego, czyli w tym przypadku muzułmanów. Zbrodnia w Nangar Khel nie była pierwszym i jedynym wyczynem tych ideowych faszystów. Również wcześniej w Iraku ci sami ludzi dopuszczali się morderstw na cywilach, ale sprawy zostały zatuszowane.

Udział w kolonialno-rasistowskich awanturach w Iraku i Afganistanie to w chlubnych dziejach polskiego oręża haniebny epizod, o którym przyszłe pokolenia z zażenowaniem bedą się uczyć na lekcjach historii. Wcześniej Polacy walczyli po niewłaściwej stronie tylko wtedy, gdy nie istniała niepodległa Polska i robili to pod przymusem, bedąc siłą wcieleni do obcych armii okupacyjnych. Teraz biorą udział w gnębieniu innych narodów pod polskimi sztandarami. Trzeba jednak przyznać, że na tle wyczynów Amerykanów Polacy i tak na ogół zachowują się przyzwoicie. Trzeba podkreślić, że Nangar Khel to wyjątek. Trzeba oddać cześć porucznikowi Arturowi Prackiemu, który nie tylko zapobiegł dalszej masakrze cywilów, ale miał odwagę nagłośnić całą sprawę.

Wyrok polskiego sądu wojskowego rodzi określone konsekwencje. Minister Klich już zapowiedział awanse dla uniewinnionych żołnierzy. Być może czekają ich też zaszczyty i odznaczenia państwowe, jakie już stały się udziałem politycznych kryminalistów, którzy wysłali polskie wojsko do Iraku i Afganistanu. Mamy więc "bohaterów", a porucznik Pracki zapewne zostanie uznany za "zdrajcę". Najgorsze jest jednak to, że wyrok uniewinniający dla chorążego Osieckiego i jego siepaczy oznaczał jednocześnie wyrok śmierci dla kaprala Maćkowiaka i zapewne wielu innych polskich żołnierzy w Afganistanie. Kto wie, może także dla polskich kobiet idzieci, które zginą w jakimś zamachu bombowym. Każda nieukarana zbrodnia rodzi bowiem następną zbrodnię. Kto jak kto, ale my Polacy powinnismy o tym pamiętać. To Strzałkowo zrodziło Katyń.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz