czwartek, 21 października 2010

Imperia umierają stojąc.

Według określenia z Wikipedii imperium to wielkie państwo władające ogromnym terytorium, najczęściej powstałe drogą podbojów. Myślę, że należałoby dodać do tej definicji także frazę :"istniejące w tym kształcie i charakterze przez minimum 100 lat". W historii mamy bowiem dziesiątki przykładów efemerycznych potęg, które pomimo pozorów wielkości ulegały dezintegracji, zanim zdołały odegrać jakąś znaczącą rolę. Nie mam zamiaru analizować imperiów starożytnych i średniowiecznych, lecz skupić się na ostatnich 500 latach historii, po to by znaleźć pewne wspólne cechy mocarstw imperialnych i na tej podstawie spróbować odgadnąć, co niesie nam przyszłość. Wydaje mi się, że zawężone przeze mnie kryterium imperialności spełniało w tym okresie 5 państw: 2 europejskie tj. Hiszpania i Wielka Brytania, 2 euroazjatyckie tj. Turcja i Rosja i 1 pozaeuropejskie czyli Stany Zjednoczone Ameryki.

Lata 1500 -1900 to bezsprzeczna dominacja Europy w świecie. Nie ma więc nic dziwnego, że wśród imperiów przodują kraje tego kontynentu. Zastanawiające jest coś innego. Kiedy spojrzymy na mapę, zauważymy, że do największej potęgi doszły kraje położone nie w centrum, lecz na obrzeżach Europy. Graniczące na dużej długości z morzem, bezkresną tajgą, stepem lub pustynią, a przez to znacznie mniej narażone na napaść niż państwa otoczone wokół przez mniej lub bardziej życzliwych sąsiadów. Ponieważ powyższe spostrzeżenie dotyczy również USA, chyba można przyjąć, że pierwsza wspólna cecha imperiów polega na korzystnym (czyli zewnętrznym w stosunku do innych) położeniu geograficznym.

Śledząc historię, można zauważyć dalsze wspólne prawidłowości. Pierwszym etapem tworzenia imperium było pokonanie państw sąsiedzkich i zdobycie pozycji mocarstwa regionalnego. W przypadku Turcji była to likwidacja Bizancjum, w przypadku Rosji - pokonanie Rzeczpospolitej i Szwecji, w przypadku Hiszpanii - rekonkwista i wyparcie z Europy Arabów, w przypadku Wielkiej Brytanii - zwycięskie wojny z Francją i Holandią, wreszcie w przypadku USA - pokonanie i zdominowanie Meksyku. W następnym etapie zaprawione w boju, zwycięskie armie (w przypadku W. Brytanii głównie flota) ruszały na podbój dalszych terytoriów, coraz bardziej powiększając granice danego państwa (lub strefy wpływów). Warto też zauważyć, że w okresie dynamicznego wzrostu terytorialnego prawie wszystkie z wymienionych państw charakteryzowały się na tle innych zaawansowaniem cywilizacyjnym i sprawną administracją. Zarówno Turcja i Hiszpania w XVI wieku, jak W.Brytania w XVIII i XIX wieku, czy wreszcie Stany Zjednoczone w wieku XX wyprzedzały pod tym względem większość innych państw. Pewnym wyjątkiem jest tylko Rosja, której udało się zbudować imperialną pozycję pomimo cywilizacyjnego i ekonomicznego zacofania. Tak więc droga imperiów wiodła na ogół od potęgi gospodarczej do politycznej i wojskowej.

Również analizując okresy schyłkowe imperiów można dopatrzyć się pewnych norm. Z reguły i tutaj porażki na polu gospodarczym wyprzedzały klęski na polach bitew. Turcja i Hiszpania ewidentnie przegapiły rozwój gospodarczy wykreowany przez miasta i burżuazję. Pozostały ostojami feudalizmu, podczas gdy konkurenci czerpali już pełnymi garściami z dorobku i owoców kapitalizmu. Zacofanie gospodarcze przełożyło się na zacofanie techniczne i zwycięskie niegdyś armie i floty zaczęły przegrywać z rywalami. Hiszpania z Anglia i Francją, a Turcja z Austrią i Rosją. Młodsze imperia wyrosły na gruzach starszych. Wielka Brytania zajęła miejsce Hiszpanii na zachodzie Europy, Rosja zastąpiła Turcję w roli mocarstwa położonego na styku Europy i Azji.

Trochę inny jest przypadek Wielkiej Brytanii. W wieku XIX była ona wiodącą potęga gospodarczą, lecz z powodów natury geograficznej i demograficznej pod koniec tego stulecia zaczęła przegrywać ekonomicznie z dwoma nowymi mocarstwami tj. USA i Niemcami. Błąd Brytyjczyków polegał na nie wyeliminowaniu tych rywali w stosownym momencie (USA w czasie wojny secesyjnej, a Niemiec w przededniu zjednoczenia). Upatrujący tradycyjnie głównych rywali w Francuzach i Rosjanach, nie dostrzegli w porę zagrożenia ze strony zupełnie nowych współzawodników aspirujących do przejęcia władzy nad światem. W efekcie zostali zmuszeni najpierw do przymusowego uczestnictwa w największym wyścigu zbrojeń w historii, a następnie w dwóch wojnach światowych. Pozornie zwycięskie Imperium Brytyjskie wykrwawiło się w nich na śmierć i utraciło swą mocarstwowość w tempie szybszym, niż niegdyś Turcja, czy Hiszpania.

Losy Imperium Rosyjskiego potoczyły się jeszcze bardziej odmiennie. Wyjątkowo korzystne położenie geograficzne (od XVI wieku kompletny brak jakiegokolwiek rywala na wschodzie) sprawiło, że Rosja osiągnęła i utrzymywała przez dwa wieki mocarstwową pozycję pomimo poważnych mankamentów natury gospodarczej, społecznej i cywilizacyjnej. Dopiero nieuniknione w XIX wieku szersze otwarcie na świat doprowadziło do tego, iż zaczęła ona ewidentnie przegrywać rywalizację z innymi. Najpierw na polu gospodarczym, a potem także wojskowym (wojna krymska, wojna z Japonią, I Wojna Światowa). Zainicjowana w krytycznym momencie i przeprowadzona przez komunistów ucieczka w kierunku izolacjonizmu, zamordyzmu i społeczno-gospodarczego eksperymentu przyniosła w efekcie przedłużenie trwania imperium (w postaci ZSRR) o 70 lat. ZSRR odniósł wiele spektakularnych sukcesów (zwycięstwo w II Wojnie Światowej, loty w kosmos) zanim ostatecznie wyczerpał swe rozwojowe możliwości. Dzisiejszą Rosję, pomimo potęgi militarnej, można i trzeba postrzegać w kategoriach imperium schyłkowego.

Zanim przejdziemy do analizy imperium amerykańskiego, warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną wspólną cechę charakterystyczną dla wszystkich wymienionych tu mocarstw. Otóż armia i administracja ( a także przemysł zbrojeniowy), które w okresie rozwojowym imperiów były motorem napędowym, w okresie schyłkowym stawały się kula u nogi gospodarki i źródłem destrukcji. Tak było w Turcji (bunty janczarów, korupcja wielkich wezyrów), Wielkiej Brytanii (nadmiernie rozbudowana przed I Wojną Światową, a następnie bezproduktywnie pocięta na złom Royal Navy) i Rosji (rewolucja 1917 wywołana przez niezadowolonych żołnierzy, zabójcze dla gospodarki ZSRR koszty wyścigu zbrojeń z USA w latach 70-tych i 80-tych XX wieku).

Wychodząc z podanej na wstępie definicji, mamy obecnie na świecie jedno imperium w fazie schyłkowej (Rosja), jedno państwo aspirujące do tej roli (Chiny) i jedno imperium z prawdziwego zdarzenia (USA). Imperialną pozycję osiągnęły Stany Zjednoczone pod koniec XIX wieku, przy czym za przełomowy moment można uznać zwycięską wojnę z Hiszpanią (1898). Ugruntowanie tej pozycji przyniosły obie wojny światowe, po czym nastąpił trwający blisko pół wieku okres rywalizacji z ZSRR o prymat na świecie. USA wyszły z tej rywalizacji zwycięsko i można było spodziewać się ich długotrwałej dominacji. Dość niespodziewanie ich pozycja uległa jednak gwałtownemu zachwianiu i pojawiły się pierwsze objawy świadczące o początkach utraty imperialnej roli. Przyczyniły sie do tego rażące błędy Amerykanów zarówno natury politycznej, jak i ekonomicznej. W sferze politycznej największym błędem było i jest jednostronne i dalekie od wszelkiego obiektywizmu popieranie Izraela w konflikcie bliskowschodnim. Efektem takiego bezkrytycznego działania jest totalna konflikt ze światem islamu i uwikłanie się w przewlekłe i kosztowne wojny w Iraku i Afganistanie. W dziedzinie ekonomii opłakane dla USA skutki przyniosła lansowana przez nie globalizacja, która doprowadziła do ewidentnie przegranej konkurencji gospodarczej z Chinami i kilkoma innymi mniejszymi krajami Azji. Dzisiaj Stany Zjednoczone stoją w obliczu potężnego kryzysu gospodarczego, a jednocześnie utraciły w świecie jakikolwiek autorytet moralny. Strefa wpływów USA radykalnie się skurczyła. Wypadła z niej większość krajów Ameryki Łacińskiej, Afryki i Azji Południowo-Wschodniej. Osłabieniu uległy wpływy amerykańskie w Europie i na Bliskim Wschodzie. Rola światowego żandarma okazała się niewdzięczna i bardzo kosztowna.

Sukces gospodarczy Chin pozwolił im na odgrywanie większej roli także w światowej polityce. Chiny jeszcze nie są imperium, ale są już mocarstwem coraz bardziej wpływjącym na losy świata. Sprzeczność interesów pomiędzy Chinami a USA stale rośnie, co musi doprowadzić do otwartej walki o światowy prymat. Czy będzie to walka jedynie na płaszczyźnie gospodarczej, czy też dojdzie pomiedzy tymi państwami do konfrontacji militarnej? Sądzę, że podobnie jak to było w przypadku rywalizacji amerykańsko-sowieckiej, obydwie potęgi wybiorą wariant unikania ostatecznego starcia i wojowania cudzymi rękoma (np. na Bliskim Wschodzie) Sadzę też, że zwycięzcą rywalizacji zostaną Chiny, gdyż historia uczy nas, iż następstwem prymatu ekonomicznego jest prymat polityczny i militarny.

Nie znaczy to, że Stany Zjednoczone z dnia na dzień stracą swą imperialną rolę. Przykłady czterech poprzednich imperiów (Turcja, Hiszpania, Wielka Brytania, Rosja) wskazują, iż imperia nie ulegają zagładzie w sposób nagły i gwałtowny. Nie giną dramatycznie w wyniku rewolucji lub przegranej wojny, lecz powoli tracą siły, stopniowo oddając władzę młodszym i zaradniejszym konkurentom. Imperia nie upadają z hukiem. One umierają stojąc, tak jak drzewa.