piątek, 15 października 2010

Franciszek Ferdynand - prekursor Unii Europejskiej

- A to nam zabili Ferdynanda - rzekła posługaczka do pana Szwejka, który opuściwszy przed laty służbę w wojsku, gdy ostatecznie przez wojskową komisję lekarską uznany został za idiotę, utrzymywał się z handlu psami, pokracznymi, nierasowymi kundlami, których rodowody fałszował.

Pierwsze zdanie "Przygód dobrego wojaka Szwejka" Jaroslava Haska spowodowało, że chyba już na zawsze zastrzelony w Sarajewie 28 czerwca 1914 roku arcyksiążę Franciszek Ferdynand będzie budził komiczne skojarzenia. Niesłusznie, bowiem był to człowiek dużego formatu i polityk, który wyprzedził swoją epokę. Urodzony w 1863 bratanek cesarza Austro-Węgier Franciszka Józefa I po tragicznej śmierci kilku innych członków dynastii Habsburgów chyba nieoczekiwanie dla samego siebie został następcą tronu. Cztery lat później Franciszek Ferdynand poślubił pochodzącą z czeskiej szlachty hrabinę Zofię Chotek. Franciszek Józef nadał Zofii tytuł księżnej von Hohenberg, ale jednocześnie uznał małżeństwo za morganatyczne, co oznaczało, że potomstwo Franciszka Ferdynanda i Zofii (córka Zofia - ur. 1901, synowie Maksymilian - ur. 1902 i Ernest - ur. 1904) nie będzie posiadało w przyszłości żadnych praw do tronu.



Jako następca tronu Franciszek Ferdynand odpowiedzialny był za sprawy wojskowe i zasłynął wówczas z niekonwencjonalnie przeprowadzanych inspekcji w garnizonach. Swoją wizytę zapowiadał z wyprzedzeniem i nakazywał wszystkim oficereom zgromadzenie się w najlepszym lokalu w mieście. W czasie, gdy wyelegantowany korpus oficerski niecierpliwie oczekiwał jego przyjazdu, on sam niespodziewanie zjawiał się w koszarach. Można sobie wyobrazić, że dalej wydarzenia toczyły się według scenariusza przedstawionego w filmie "C.K. Dezerterzy".

Na znacznie większą uwagę zasługują poglądy polityczne Franciszka Ferdynanda. Pod wpływem wizyty w USA stał się on największym zwolennikiem lansowanej przez rumuńskiego prawnika i jednocześnie profesora Uniwersytetu Wiedeńskiego Aurela Popovici koncepcji Stanów Zjednoczonych Wielkiej Austrii. Zakładała ona pełne równouprawnienie wszystkich narodów monarchii austro-węgierskiej i jej przekształcenie w federację 15 stanów wzorowanych na Stanach Zjednoczonych Ameryki. Nie trzeba dodawać, że Franciszek Ferdynand i Popovici liczyli w dalszym etapie na dobrowolny akces innych państw do federacji i jej przekształcenie w Stany Zjednoczone Europy. Oczywiście pod berłem Franciszka Ferdynanda. Ot, taka monarchistyczna wersja Unii Europejskiej sprzed 100 lat.

Franciszek Ferdynand wraz z żoną Zofią zginęli z rąk serbskich zamachowców w Sarajewie, a wkrótce potem narody Europy rzuciły się sobie do gardeł. Trzeba było dwóch wojen światowych i przyzwyciężenia komunistycznego totalitaryzmu, by Europa zaczęła się jednoczyć. Czy plany Franciszka Ferdynanda miały szanse na realizację, gdyby do zamachu nie doszło? Chyba nie, biorąc pod uwagę trwajacy wówczas najwiekszy w historii ludzkości wyścig zbrojeń. A jednak szkoda, że historia potoczyła się, tak jak się potoczyła i Europa definitywnie utraciła prymat w świecie. Dla nas Polaków zamach w Sarajewie to preludium wydarzeń, które sprawiły, że odzyskaliśmy niepodległość. Jednak dla Europy jako kontynentu, strzały w Sarajewie to niewątpliwie strzały we własną stopę.