czwartek, 10 września 2009

Państwo błazeńskie

Nic tak nie wkurza ludzi, jak informacje o wysokich zarobkach innych, zwłaszcza, jeżeli te zarobki są absolutnie nieproporcjonalne do umiejętności i wkładu pracy. O ile duże pieniądze zarabiane przez Adama Małysza są jak najbardziej do zaakceptowania, to forsa, którą inkasują mianowani z partyjnego klucza prezesi spółek skarbu państwa wzbudza sprzeciw.

W jeszcze większą furię można wpaść, czytając w prasie o płacach w państwowej telewizji. I tak dowiadujemy się, że np.:
- pan K., "gwiazda" prognozy pogody zarabia 30.000 zł miesięcznie
- inny pan K., "gwiazda" Wiadomości zarabia 50.000 zł miesięcznie
- pan O., "gwiazda" Teleexpressu - 75.000 zł miesięcznie

To, że panowie O. i K. zarabiają taką forsę za kilkanaście minut na wizji tygodniowo, to wcale nie jest O.K. To jest O, k....!, a nawet O, k.... mać! To bezczelna kradzież pieniędzy, jaką my wszyscy, biedni i bogaci, płacimy w ramach abonamentu.

W dawnych czasach królowie hojnie wynagradzali błaznów, lecz czynili to z prywatnej, a nie państwowej kasy. Dlaczego dzisiaj podatnik ma opłacać horrendalne gaże całych tabunów trefnisiów z TVP? Państwo, w którym błazen zarabia lepiej od króla (lub prezydenta) jest państwem błazeńskim.