środa, 19 października 2011

Wściekła suka

Podczas wizyty w Trypolisie w czasie spotkania z libijskimi studentami sekretarz stanu USA pani Hillary Clinton stwierdziła, że "USA chciałyby, żeby Muammar Kaddafi został zabity". To już do tego doszło? Można publicznie wyrażać takie życzenia? O ile wiem, to publiczne podżeganie do zabójstwa jest przestępstwem, chyba także w USA. Kaddafi jest postacia kontrowersyjną. Jedni go nienawidzą, inni (Berlusconi) nie tak dawno całowali go po rękach. Jeżeli ktoś miałby jednak zadecydować o jego losie, to chyba tylko niezwisły sąd działajacy w imieniu narodu libijskiego, a nie podżegacze z drugiej półkuli.

Uzurpacja uprawnień Pana Boga przez administrację USA staje się coraz bardziej nachalna. Szczególnie w wydaniu Hillary Clinton. Jak niedawno ujawnił Wikileaks ta "dama" poleciła służbom specjalnym USA potajemne zbieranie odcisków palców od dyplomatów z całego świata pracujących lub czasowo przebywających w ONZ. Nie ma większych morderców i zbrodniarzy na tym świecie, niż kolejne administracje USA (w tym obecna z pokojowym noblistą na czele). Co roku dziesiątki lub setki tysięcy niewinnych ludzi giną na skutek zbrodniczych rozkazów wydawanych z Waszyngtonu. I te kanalie śmią jeszcze pouczać innych, kto ma zostać zabity?

Nasuwa sie też pytanie, czy obywatele USA upoważnili panią Clinton do składania takich deklaracji. Może przeprowadzono tam jakieś referendum w tej sprawie? Nic mi o tym nie wiadomo. Gdyby to jeszcze w imieniu USA występował Barack Obama wybrany przez Amerykanów w demokratycznych wyborach, to może wygladałoby to trochę inaczej. Ale mianowana przez niego urzędniczka państwowa? Jej wypowiedź w Libii to grube nadużycie władzy, kpiny z demokracji i przestepstwo, które powinno być ścigane przez międzynarodowy trybunał.

Skoro pani Hillary Clinton może podżegać do zabójstwa w imieniu USA, to na zasadzie analogii ja chyba mogę zabrać głos w imieniu ludzkości. Oświadczam, że wściekłe suki należy odstrzeliwać, żeby nie roznosiły wścieklizny.

wtorek, 18 października 2011

100 lat

Od pewnego czasu mam dziwne uczucie, że epoka, w której żyjemy zmierza do szybkiego i nieuniknionego końca. Biorąc pod uwagę, że poprzednia trwała od Kongresu Wiedeńskiego (1815) do I Wojny Światowej (1914-1918), to chyba rzeczywiście nadszedł czas wielkich przemian. Własnie minęło lub niedługo minie 100 lat od dwóch pozornie lokalnych wydarzeń, które stanowiły swoiste memento dla porządku światowego uzgodnionego w 1815 w Wiedniu.

Pierwsze z tych zdarzeń miało miejsce w Wielkiej Brytanii. Żeby je prawidłowo ocenić, należy cofnąć się w czasie do przełomu XVII i XVIII wieku. Wtedy właśnie po długim okresie naprzemiennych rewolucji i kontrrewolucji Brytyjczycy określili ustrój swojego państwa, który dał im przewagę nad całą resztą świata. Jego mechanizm był prosty i polegał na podziale władzy pomiędzy demokratycznie wybieraną Izbę Gmin, dziedziczną Izbę Lordów i króla. Monarcha miał najmniej do gadania, ale jego rola "języczka u wagi" wbrew pozorom była bardzo ważna. Był to chyba najlepszy mechanizm rządzenia w historii ludzkości i szybko doprowadził Wielką Brytanię do pozycji najsilniejszego mocarstwa na świecie.

System zaczął się chwiać na początku XX wieku pod wpływem coraz bardziej rozprzestrzeniajacych się idei lewicowych, anarchistycznych i rewolucyjnych. Izba Gmin "w imię postępu i demokracji" zażądała rozszerzenia swych uprawnień kosztem marginalizacji Izby Lordów. Dopóki na straży starego porządku stał ostatni brytyjski monarcha z prawdziwego zdarzenia Edward VII, była to tylko niegroźna, chociaż hałaśliwa hucpa. Jednak jego następca Jerzy V, wystraszony słabeusz ugiął się i poparł żądania "złodziei demokratycznie wybranych przez idiotów". W 1911 roku Izba Lordów definitywnie straciła wiekszość swoich uprawnień i przestała się liczyć jako realna władza.

Skutki przyszły bardzo szybko. Wplątana w dwie wojny światowe Wielka Brytania wykrwawiła się i straciła hegemonię światową na rzecz USA. Pax Britanica został zastąpiony przez Pax Americana. Brytyjska tradycja nakazująca kończyc konflikty (nawet z Zulusami i Maorysami) traktatem gwarantujacym stronie przegranej minimum godności i szans rozwoju została zastąpiona amerykańską ( z korzeniami w Rosji i w Niemczech) polegajacą na wdeptywaniu pokonanego przeciwnika w ziemię.

Druga istotna dla świata zmiana miała miejsce w 1913 roku. Wtedy własnie prezydent Woodrow Wilson podpisał ustawę powołujący do życia FED, System Rezerwy Federalnej USA. Ten prywatno-państwowy potworek prawny w krótkim czasie zaczął odgrywać wiodącą rolę w kształtowaniu gospodarki USA, a potem w coraz większym stopniu całego świata. O skutkach działalności FED-u można by napisać tomy. Wymieńmy wiec tylko te najważniejsze: stopniowa likwidacja standardu złota i wprowdzenie pieniądza fiducjarnego, uzyskanie dominującej roli przez kapitał finansowy kosztem kapitału produkcyjnego, niespotykana w dziejach ludzkości ekspansja kredytowa, rozwój wielkich korporacji kosztem upadku drobnych firm, spowolnienie postepu naukowo- technicznego, globalny kryzys zadłużeniowy.

Jeżeli komuś jeszcze mało zwiastującej koniec epoki 100-letniej symboliki, to dodam jeszcze, że w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku poszedł na dno "Titanic".