czwartek, 6 maja 2010

Selekcja negatywna

Współczesna zdegenerowana demokracja to rządy łajdaków w imieniu kretynów. Nie trzeba być mędrcem, by dostrzec, że w wyścigu do władzy mamy do czynienia z ewidentnie negatywną selekcją. Partyjne sitwy działają w oparciu o mechanizmy zblizone do mafijnych. Człowiek uczciwy, wierny własnym pogladom i posiadający odrobinę godności jest bez szans na odegranie jakiejkolwiek roli w polityce. Przpustkę do władzy dają natomiast służalcza czołobitność w stosunku do partyjnych elit i cwaniactwo połączone z zupełnym brakiem skrupułów.

Tak jest w całym demokratycznym świecie. W Polsce selekcja negatywna poszła o krok dalej i objęła nie tylko cechy charakteru, lecz i wygląd zewnętrzny. Nie wiem, czy wynika to z polskiej bezinteresownej zawiści, ale gołym okiem widać, że po 1989 roku nasi "mężowie stanu" prezentują się żałośnie i karykaturalnie na tle swoich zagranicznych kolegów. Czy z lewicy, czy z prawicy, typowy polski polityk charakteryzuje się następującym rysopisem: wzrost nikczemny (chyba ich przepuszczają pod kijem zawieszonym na wysokości 170 cm), głowa w kształcie bani, twarz nalana, oczka małe, kaprawe, walcowaty tułów i krótkie pałąkowate odnóża.

Nie lepiej jest z kobietami w kolejnych polskich rządach i parlamentach. Tutaj z kolei dominuje typ babsztyla pokaźnych rozmiarów o nieforemnych kształtach i zmierzwionych włosach trudnego do określenia koloru. Do tego obowiązkowo wada wymowy (głos skrzekliwy, piskliwy lub sepleniący) i ubiór na ogół będący zaprzeczeniem wszelkiej kobiecości. Jednym słowem, skrzyżowanie Angeli Merkel z Babą Jagą.

A przecież jesteśmy jednym z bardziej urodziwych narodów.