Po katastrofie smoleńskiej gromy posypały się na głowę ministra obrony narodowej Bogdana Klicha. Opozycja (zwłaszcza PiS) najwyraźniej chciały z niego uczynić kozła ofiarnego winnego tragedii.
Nigdy nie darzyłem sympatią ministra Klicha, którego odbieram jako karierowicza (psychiatra ministrem od wojska) i pokornego przydupasa premiera Tuska. W dodatku Klich dał się poznać jako publiczny kłamca. Po katastrofie CASy pod Mirosławcem oświadczył, że społeczeństwo pozna zawartość czarnych skrzynek, w tym rozmowy w kabinie pilotów. Potem się z tej obietnicy wycofał, motywując to względami dla rodzin ofiar katastrofy. W efekcie nikt rozsądny w Polsce nie wierzy w oficjalną wersję o winie załogi, słusznie zapewne podejrzewając, że za sterami CASy siedział jakiś pijany generał lub pułkownik.
Ponieważ, jak na razie, śledztwo w sprawie smoleńskiej tragedii też wskazuje na winę załogi, Klichowi zarzucono odpowiedzialność za słabe wyszkolenie pilotów, a w szczególności podjęcie decyzji o wycofaniu się ze szkolenia załóg rządowych Tupolewów na symulatorze w Moskwie. Zwłaszcza jawnie PiSowska TVP1 obsobaczyła ministra Klicha z góry na dół. Było dużym zaskoczeniem, kiedy telewizyjni mądrale musieli swoje słowa odszczekać i ministra przeprosić. Okazało się, że taką decyzję podjął poprzednik Klicha na stanowisku ministra obrony, Aleksander Szczygło. No i wyszło szydło z worka.
Ś.p. Aleksander Szczygło to jedna z ofiar Smoleńska, minister obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a następnie szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Na tym stanowisku bruździł Klichowi, jak mógł i jawnie z nim rywalizował o rzeczywiste przywództwo nad wojskiem. Wprawdzie minister Klich sprawował teoretyczną władzę nad polską armią, ale to prezydent Kaczyński rozdzielał generalskie nominacje, kierując się przy tym wskazówkami swego wiernego Szczygły. W rezultacie generalicja olewała Klicha, trzęsąc za to portkami (lub sutannami) przed Szczygłą. I wyszła na tym fatalnie. Do Katynia z Tuskiem i Klichem nie poleciał żaden wyższej rangi wojskowy, za to Kaczyńskiemu i Szczygle towarzyszył orszak 10 generałów. Efektem tej błazenady jest największa klęska militarna w 1000-letniej historii Polski. Nigdy bowiem naraz nie poległo tak wielu wyższych dowódców.
W odróżnieniu od raczej skromnego Klicha, Aleksander Szczygło ewidentnie cierpiał na kompleks Napoleona. Na konferencjach prasowych prężył swą mizerną sylwetkę, nadymał się i stroił marsowe miny niczym Benito Mussolini. Chyba dlatego zyskał sobie przydomek Marszałek Szczygły- Pic. Należał też do grona najbardziej zawziętych jastrzębi, zwolenników udziału naszych wojsk w amerykańskich agresjach na Irak i Afganistan.
Przy okazji ataku z zasadzki na żołnierzy polskiego kontyngentu w Afganistanie Aleksander Szczygło nazwał publicznie afgańskich talibów tchórzami. Aż mną zatrzęsło. Wiele można talibom zarzucić, choćby fanatyzm lub barbarzyństwo (zwłaszcza za wysadzenie w powietrze posągów Buddy w Bamianie). Ale określic mianem tchórzy ludzi, którzy od lat toczą nierówną walkę z okupantem w obronie swojej ojczyzny? To wiecej niż kłamstwo. To bluźnierstwo!. To tak, jakby jakiś spasiony hitlerowiec (i to z tych dekujacych się na tyłach) zarzucił tchórzostwo partyzantom Hubala lub powstańcom warszawskim. Niech Allah miłosierny wybaczy Ci te słowa, ministrze Szczygło.
Nigdy nie darzyłem sympatią ministra Klicha, którego odbieram jako karierowicza (psychiatra ministrem od wojska) i pokornego przydupasa premiera Tuska. W dodatku Klich dał się poznać jako publiczny kłamca. Po katastrofie CASy pod Mirosławcem oświadczył, że społeczeństwo pozna zawartość czarnych skrzynek, w tym rozmowy w kabinie pilotów. Potem się z tej obietnicy wycofał, motywując to względami dla rodzin ofiar katastrofy. W efekcie nikt rozsądny w Polsce nie wierzy w oficjalną wersję o winie załogi, słusznie zapewne podejrzewając, że za sterami CASy siedział jakiś pijany generał lub pułkownik.
Ponieważ, jak na razie, śledztwo w sprawie smoleńskiej tragedii też wskazuje na winę załogi, Klichowi zarzucono odpowiedzialność za słabe wyszkolenie pilotów, a w szczególności podjęcie decyzji o wycofaniu się ze szkolenia załóg rządowych Tupolewów na symulatorze w Moskwie. Zwłaszcza jawnie PiSowska TVP1 obsobaczyła ministra Klicha z góry na dół. Było dużym zaskoczeniem, kiedy telewizyjni mądrale musieli swoje słowa odszczekać i ministra przeprosić. Okazało się, że taką decyzję podjął poprzednik Klicha na stanowisku ministra obrony, Aleksander Szczygło. No i wyszło szydło z worka.
Ś.p. Aleksander Szczygło to jedna z ofiar Smoleńska, minister obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a następnie szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Na tym stanowisku bruździł Klichowi, jak mógł i jawnie z nim rywalizował o rzeczywiste przywództwo nad wojskiem. Wprawdzie minister Klich sprawował teoretyczną władzę nad polską armią, ale to prezydent Kaczyński rozdzielał generalskie nominacje, kierując się przy tym wskazówkami swego wiernego Szczygły. W rezultacie generalicja olewała Klicha, trzęsąc za to portkami (lub sutannami) przed Szczygłą. I wyszła na tym fatalnie. Do Katynia z Tuskiem i Klichem nie poleciał żaden wyższej rangi wojskowy, za to Kaczyńskiemu i Szczygle towarzyszył orszak 10 generałów. Efektem tej błazenady jest największa klęska militarna w 1000-letniej historii Polski. Nigdy bowiem naraz nie poległo tak wielu wyższych dowódców.
W odróżnieniu od raczej skromnego Klicha, Aleksander Szczygło ewidentnie cierpiał na kompleks Napoleona. Na konferencjach prasowych prężył swą mizerną sylwetkę, nadymał się i stroił marsowe miny niczym Benito Mussolini. Chyba dlatego zyskał sobie przydomek Marszałek Szczygły- Pic. Należał też do grona najbardziej zawziętych jastrzębi, zwolenników udziału naszych wojsk w amerykańskich agresjach na Irak i Afganistan.
Przy okazji ataku z zasadzki na żołnierzy polskiego kontyngentu w Afganistanie Aleksander Szczygło nazwał publicznie afgańskich talibów tchórzami. Aż mną zatrzęsło. Wiele można talibom zarzucić, choćby fanatyzm lub barbarzyństwo (zwłaszcza za wysadzenie w powietrze posągów Buddy w Bamianie). Ale określic mianem tchórzy ludzi, którzy od lat toczą nierówną walkę z okupantem w obronie swojej ojczyzny? To wiecej niż kłamstwo. To bluźnierstwo!. To tak, jakby jakiś spasiony hitlerowiec (i to z tych dekujacych się na tyłach) zarzucił tchórzostwo partyzantom Hubala lub powstańcom warszawskim. Niech Allah miłosierny wybaczy Ci te słowa, ministrze Szczygło.