wtorek, 1 czerwca 2010

Trzy zagadki

Opublikowano stenogramy zapisów z w kabinie pilotów Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Pytań nadal jest sporo, ale każdemu logicznie myślącemu człowiekowi muszą się nasunąć 3 zagadki. Najbardziej oczywista dotyczy zachowania się pilota w ostatnich 20 sekundach tragicznego lotu. W kabinie wyją wszelkie możliwe alarmy sygnalizujące zbliżające się zderzenie z ziemią, nawigator odlicza szybko spadającą wysokość dochodząc do 20 metrów, rosyjski kontroler lotu dwukrotnie dramatycznie alarmuje o niebezpieczeństwie, drugi pilot wydaje komendę: "Odchodzimy!", a kapitan Arkadiusz Protasiuk nie reaguje, tylko obniża lot aż do tragicznej katastrofy. Gdyby nawet pilot zemdlał, albo nagle stracił zmysły, to pozostali obecni w kokpicie powinni to zauważyć i podjąć jakąś próbę ratunku. A tu kompletnie nic.

Odpowiedź na to pytanie jest stosunkowo prosta, jeśli weźmiemy pod uwagę ukształtowanie terenu w pobliżu smoleńskiego lotniska, a mianowicie obecność głębokiego jaru. To nie samolot opadał, tylko teren gwałtownie się wznosił. Kapitan Protasiuk posłuchał alarmu i usiłował wyprowadzić Tupolewa z wąwozu., w którym się znalazł, przy czym niewiele zabrakło, aby mu się powiodło. Jak wiemy z wcześniejszych informacji, drzewo w które uderzył znajdowało się 15 metrów poniżej poziomu pasa lotniska. A z tego wynika, że wcześniej samolot znalazł się kilkadziesiąt metrów poniżej tego poziomu.

Można podejrzewać, że do wpakowania polskiego samolotu w kanał (tj. w wąwóz) przyczynił się rosyjski kontroler lotu, ponieważ jego zachowanie to kolejna zagadka. Z zapisów rozmów wynika, że najpierw udzielił Protasiukowi zgody na zniżenie się do 500 metrów. A dwie minuty później zapytał go, czy już tę wysokość osiągnął i otrzymał odpowiedź, że polski samolot jest dopiero na 1000 metrach. Czyżby Rosjanin nie widział na swoich przyrządach, na jakiej wysokości aktualnie znajduje się Tupolew? W takim razie dlaczego wielokrotnie potwierdzał, że samolot znajduje się na prawidłowej ścieżce schodzenia? Ostatni raz uczynił to 24 sekundy przed katastrofą w odległości 2 km od lotniska? Alarm wszczął dopiero na kilka sekund przed zderzeniem. Jeżeli nie widział wysokości, to na jakiej podstawie? A jeżeli widział, to jak mógł nie zauważyć, że Tupolew wcześniej zanurkował w jarze? A może celowo wprowadzał w błąd?

Druga zagadka staje się jeszcze bardziej tajemnicza, jeśli połączy się ją z trzecią. Na czarnej skrzynce nagrały się nie tylko słowa załogi, ale także rozmowy innych samolotów z kontrolerami lotów. 13 minut przed katastrofą zapis zarejestrował następujące słowa po rosyjsku: " zakończyłem zrzut, odchodzę na wschód." Kto i co zrzucał w rejonie Smoleńska 10 kwietnia 2010 około godz. 10 rano czasu moskiewskiego?