piątek, 9 października 2009

Rasistowski Nobel

Ze 30 lat temu byłem rasistą. Potem poznałem pierwszego Murzyna, drugiego, trzeciego i stopniowo mi przeszło. Murzyni nie są gorsi, są inni. Są bardzo dobrzy w biegach, koszykówce, czy boksie, za to beznadziejni w pływaniu lub podnoszeniu ciężarów. Statystycznie ustępują inteligencją białej rasie, posiadają jednak w zamian inne zalety. Mam wrażenie, że odsetek sk....synów wśród czarnych jest wyraźnie niższy, niż wśród białych.

Następnie przyszły kilkakrotne podróże do Afryki, które pogłębiły moją sympatię do ludzi o ciemnym kolorze skóry. Biali ludzie wyrządzili Afrykanom ogrom krzywd i krzywdzą ich w dalszym ciągu. Chociażby przez nierównoprawną wymianę handlową. Afryka ma tak doskonałe warunki do hodowli bydła, że mogłaby zaopatrzyć w wołowinę cały świat. Gdyby znieść protekcjonizm, to kilo wołowiny w naszych sklepach kosztowałoby nie 30, a 5 zł. My jednak mamy Wspólną Politykę Rolną i zamiast dać szansę biednemu pasterzowi z Afryki, sponsorujemy francuskiego obszarnika zatrudniającego wschodnioeuropejskich parobków.

Miało jednak być nie o bydle, a o nagrodzie Nobla. Pokojowy Nobel dla Baracka Obamy, to kpina w żywe oczy. Cóż takiego uczynił obecny prezydent USA dla pokoju? To, że zwiększył kontyngent wojskowy w Afganistanie i masakruje Bogu ducha winnych afgańskich wieśniaków? A może to, że wbrew obietnicom, nie zamknął haniebnego gułagu w Guantanamo? Dokonania Baracka Obamy w dziedzinie walki o pokój nie są nawet zerowe. Są ujemne. Dostał nagrodę Nobla tylko i wyłącznie za względu na kolor skóry. W XXI wieku zatriumfował rasizm. I tak od Nobla powracamy znowu do bydła. Ci, co dali Obamie pokojową nagrodę to bydlęta do kwadratu.