piątek, 13 sierpnia 2010

Najważniejsza przewaga

Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego niż zarabianie pieniędzy na giełdzie. Nawet, jak się nie ma zielonego pojęcia o ekonomii, to przecież wystarczy posłuchać "niezależnych ekspertów" i uczynić tak, jak oni radzą. Oni potrafią wszystko doskonale uzasadnić. Do niedawna (jesień 2008) radzili głównie, że "światowa gospodarka jest w doskonałym stanie, więc akcje, surowce, nieruchomości bedą iść w górę" oraz, że "polska gospodarka ma mocne fundamenty, więc złoty będzie się umacniał". Dzisiaj przepowiadają w zasadzie to samo, lecz jakby nieco ostrożniej, bo wrzesień 2008 dobitnie pokazał, iż "drzewa nie rosną do nieba".

Z prognozowaniem ekonomii jest trochę tak, jak z prognozowaniem pogody. Jeżeli dzisiaj świeci słońce i jest 30 stopni w cieniu, to z dużym prawdopodobieństwem można przepowiadać, że jutro też będzie ładna pogoda. A skoro jutro, to zapewne również pojutrze, z czego można wyciągnąć wniosek, że dobra pogoda ma mocne fundamenty, więc w dającej się przewidzieć perspektywie nie grozi nam żaden deszcz, mróz, czy gradobicie. A jeśli jednak nastąpi pogodowy kataklizm i zmiecie z powierzchni jakąś Bogatynię, czy inną Lanckoronę, to "niezależny ekspert" wzruszy ramionami i powie: "Tego przecież nie dało się przewidzieć. Nie mam sobie nic do zarzucenia". Lansowani przez media "niezależni eksperci" od gospodarki to zazwyczaj ludzie, którzy w życiu nie przeprowadzili żadnego interesu na własny rachunek, a ich niezależność to zwykłe pozory. To po prostu propagandziści na usługach wielkiego kapitału, mający skłonić zwykłych obywateli do takiego, a nie innego rozporządzenia własnymi pieniędzmi.

W rzeczywistości inwestowanie na giełdzie to interes mocno ryzykowny. Uczciwe (tzn. np. uwzględniające inflację) badania pokazują, że 70% inwestorów giełdowych traci. W normalnych czasach, bo w momentach rozchwiania rynków, takich jak obecnie, ten odsetek rośnie do 80-90%. Łatwo zatem wywnioskować, że owe 10-30% zwycięzców gry giełdowej to "wielcy", podczas, gdy przegrani to na ogół "mali". Na giełdzie rozmiar ma więc na pewno większe znaczenie, aniżeli w życiu seksualnym.

Wielcy wcale nie kryją tego, że mają przewagę w porównaniu z drobnymi. Na ogół chętnie wskazują na różnice natury informacyjnej i technologicznej. Jest rzeczą naturalną i zrozumiałą, że drobny inwestor jest rażąco niedoinformowany w porównaniu z wielkim bankiem i, że ten ostatni posiada kolosalną przewagę technologiczną polegającą np. na zastosowaniu najnowocześniejszych programów komputerowych tam, gdzie indywidualnemu inwestorowi służy jedynie własna intuicja. Często zdarza się, że "mali" stosują taktykę polegającą na naśladowaniu "wielkich". Niestety, ta taktyka w praktyce się nie sprawdza. Robiąc prawie to samo, zawsze są o krok do tyłu i w momentach kryzysowych najczęściej pozostają "z ręką w nocniku". "Prawie" czyni w tym przypadku wielką różnicę.

Jeszcze bardziej istotna jest przewaga kapitałowa "wielkich". Potężne rezerwy finansowe pozwalają im przetrwać okresy strat, które są zabójcze dla "małych". Drobny inwestor, który trafnie przewidział wieloletni trend w jakiejś dziedzinie, często zostaje załatwiony przez drobne wahnięcie w przeciwnym kierunku. Natomiast duża międzynarodowa korporacja jest w stanie przetrwać nawet wieloletnie dołki, by w końcu powrócić na ścieżkę zysku. Nie bez znaczenia jest bowiem solidarność pomiędzy rekinami kapitału, sprawiająca, iż liczące się w świecie banki i ubezpieczalnie prawie nigdy nie bankrutują, a jedynie zmieniają strukturę własności.

O najważniejszym atucie "wielkich" nie mówi się wcale, a jeżeli już, to po cichu. O ich sile stanowi bowiem przewaga korupcyjna. Na usługach wielkiego kapitału są tabuny przekupionych polityków, gotowych uczynić wszystko dla swych mocodawców. Takich, którzy "kiedy mówią, kłamią; kiedy milczą, kradną". Nie chodzi tylko o propagandę, ale o konkretne kroki prawne podejmowane w określonym celu. O ustawy pisane "na zamówienie" i korzystne dla wielkiej finansjery zmiany w polityce fiskalnej, monetarnej, celnej, zdrowotnej, emerytalnej itd. itp. A nawet o wywołanie wojny lub rewolucji, jeśli takie są aktualne potrzeby. "Oni" nie cofną się przed niczym, co zwiększy ich zysk i powiększy zakres władzy. Dlatego każdy drobny inwestor przystępujący do gry na giełdzie powinien sobie zdawać sprawę, że staje do rozgrywki z szulerem, który gra znaczonymi kartami i na kolanach trzyma odbezpieczony rewolwer.